Media
30.07.2019-Komisja senacka za poprawkami do ustawy ws. 500+ dla niepełnosprawnych.Wydawnictwo: Polskie Radio
Komisja senacka za poprawkami do ustawy ws. 500+ dla niepełnosprawnych
We wtorek senacka komisja rodziny, polityki senioralnej i społecznej poparła szereg poprawek zaproponowanych przez senator PiS Bogusławę Orzechowską. Odrzuciła natomiast poprawki Jana Rulewskiego (niezrz.) przewidujące m.in. objęcie tym świadczeniem niepełnosprawnych osób niepełnoletnich. Senator zapowiedział zgłoszenie wniosku mniejszości.
W posiedzeniu komisji uczestniczyli wiceministrowie rodziny, pracy i polityki społecznej Krzysztof Michałkiewicz i Kazimierz Kuberski, a także przedstawiciele ZUS, KRUS i organizacji zrzeszających osoby niepełnosprawne.
Przyjęto poprawki
Przyjęte poprawki przewidują, że świadczenie uzupełniające będzie przysługiwało "w wysokości nie wyższej niż 500 zł miesięcznie", przy czym łączna kwota tego świadczenia i świadczeń finansowanych ze środków publicznych nie może przekroczyć 1600 zł.
Wiceszef MRPiPS Krzysztof Michałkiewicz podkreślił, że ta poprawka wprowadza zasadę "złotówka za złotówkę". - Osoby, które np. przekroczą o niewielką kwotę 1100 zł, oczywiście otrzymają uzupełnienie do 1600 zł – powiedział.
Oznacza to, że osoby otrzymujące obecnie świadczenia nieznacznie przekraczające wysokość renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy, czyli 1100 zł, nie zostaną pozbawione możliwości uzyskania świadczenia uzupełniającego (zgodnie z obecnym brzmieniem ustawy świadczenie w wysokości 500 zł przysługiwałoby osobom, które otrzymują świadczenia, np. rentę, w kwocie nieprzekraczającej 1100 zł brutto).
Poprawki zaproponowane przez PiS i przyjęte przez komisję przewidują także, że renta rodzinna nie będzie wliczana do progu 1600 zł świadczeń pieniężnych finansowanych ze środków publicznych. "W ten sposób osoby niepełnosprawne pobierające jednocześnie rentę socjalną oraz rentę rodzinną uzyskają prawo do świadczenia uzupełniającego na zasadach określonych w ustawie" – argumentowała senator Orzechowska.
Senat zajmie się ustawą w środę
Zgodnie z ustawą, o świadczenie uzupełniające będą mogły wystąpić osoby, które ukończyły 18 lat i mają orzeczenie o niezdolności do samodzielnej egzystencji (chodzi o orzeczenia o: całkowitej niezdolności do pracy i samodzielnej egzystencji; o niezdolności do samodzielnej egzystencji; o całkowitej niezdolności do pracy w gospodarstwie rolnym i niezdolności do samodzielnej egzystencji; o całkowitej niezdolności do służby i samodzielnej egzystencji).
Aby otrzymać świadczenie, trzeba będzie złożyć wniosek do ZUS lub do innego organu wypłacającego świadczenia emerytalno-rentowe.
Dodatek będzie przysługiwać od miesiąca, w którym przyjęto prawidłowo złożony wniosek.
Świadczenie i koszty obsługi mają być finansowane z pieniędzy Solidarnościowego Funduszu Wsparcia Osób Niepełnosprawnych. Przewidziano także możliwość udzielenia pożyczki SFWON przez Fundusz Pracy oraz przekazywanie mu dotacji z budżetu państwa.
Ustawa ma być rozpatrywana na posiedzeniu plenarnym Senatu, które rozpoczyna się w środę.
PAP/agkm
Artykuł przygotował: PAP/agkm. Wydawnictwo : PAP/ Polskie Radio
30.07.2019
Wszystkie informacje zaciągnięte z IMM.
30.07.2019-We wtorek w Senacie - poprawki w ustawie o 500 plus dla osób niepełnosprawnych. W środę zbiera się Sejm. Wydawnictwo: Pomorska
We wtorek w Senacie - poprawki w ustawie o 500 plus dla osób niepełnosprawnych. W środę zbiera się Sejm
•30.07.2019•Zaktualizowano 30.07.2019
We wtorek (30 lipca) senacka Komisja Rodziny, Polityki Senioralnej i Społecznej dyskutować będzie o ustawie 500 plus dla osób z niepełnosprawnościami. - PO będzie bronić poprawek uchwalonych w Sejmie - zapowiedział w poniedziałek poseł tej partii Michał Stasiński.
- Od początku mówiliśmy, że program 500 zł dla osób z niepełnosprawnościami jest programem czysto wyborczym, jest głęboko niesprawiedliwy i absolutnie niewystarczający - mówił poseł PO Michał Stasiński podczas zwołanej na poniedziałek konferencji przed Urzędem Wojewódzkim w Bydgoszczy.
- Nie może być tak, że osoby bogate i zdrowe na pierwsze dziecko dostają świadczenie bez progu dochodowego i specjalnej procedury, natomiast osoby przeważnie bardzo biedne i ciężko doświadczone przez los, mają próg dochodowy. Co więcej, rzuca im się pod nogi liczne przeszkody, aby w ogóle mogły to świadczenie otrzymać.
PO podczas prac w Sejmie zgłosiło wiele poprawek. Jedna, przez nieuwagę posłów PiS, została uchwalona. Ta poprawka to wyłączenie emerytur, rent rodzinnych i rent z powodu niezdolności do pracy - ale tylko świadczeń z ZUS - z katalogu świadczeń branych pod uwagę przy ustalaniu prawa do 500 plus dla osób z niepełnosprawnościami.
To bardzo rozszerzyło krąg uprawnionych, a co za tym idzie - mniej więcej dwukrotnie podniosło koszt realizacji ustawy. Ale też wprowadza nieuzasadnioną nierówność emerytów i rencistów różnych systemów.
PiS już zapowiedział, że w Senacie będzie chciał wprowadzić poprawki. Wicepremier Jacek Sasin twierdził, że przegłosowana poprawka (w Sejmie - dop. red.) nikomu nic nie dała, jedynie wprowadziła nierówność, więc nikomu nic nie będzie zabrane. Mówił o "znaczącym rozszerzeniu" grupy uprawnionych, ale raczej należy to rozumieć jako wyłączenie z dochodu tylko renty rodzinnej, na czym bardzo zależy osobom niepełnosprawnym.
Wydatki na życie osoby z niepełnosprawnością - skromne 1700 zł
30 lipca uchwaloną przez Sejm ustawą o świadczeniu uzupełniającym dla osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji, potocznie zwaną 500 plus dla osób niepełnosprawnych zajmie się senacka Komisja Rodziny, Polityki Senioralnej i Społecznej. Natomiast w środę zbiera się Senat (co było planowane wcześniej), i Sejm (co nie było planowe). Poprawki Senatu będą mogły od razu być przekazane do Sejmu .
Matki, które przyszły w poniedziałek przed Urząd Wojewódzki, mówiły o kosztach związanych z wychowywaniem niepełnosprawnych, dorosłych dzieci.
Małgorzata Wiśniewska mama 27-latka niepełnosprawnego od urodzenia, niedawno przygotowała dla sądu sprawozdanie wydatków na syna. Chłopak od niedawna jest ubezwłasnowolniony całkowicie, matka jest jego opiekunem prawnym. - Sąd poprosił mnie o wyliczenie miesięcznych wydatków, co syn potrzebuje, ile na to wydaję. Sama się zdziwiłam, bo wyszło 1700 zł - mówi Małgorzata Wiśniewska. - Syn dostaje rentę socjalną i zasiłek pielęgnacyjny, razem 1116 zł.
Te 500 zł prawie pokryłoby różnicę?
- Nie do końca. Nie wpisałam wydatków na wózek inwalidzki, bo mamy z ubiegłego roku. Chciałam do wózka hamulec, bardzo by mi pomógł, gdy jedziemy z górki, ale to dodatkowe 1500 zł. Zrezygnowałam. Każdy detal w wózku jest dodatkowo płatny. Nie ujęłam wydatków na turnus rehabilitacyjny. Dopiero w tym roku, pierwszy raz od czterech lat dostaliśmy dofinansowanie.
Grażyna Rzęska, mama 26-letniej, niepełnosprawnej od urodzenia córki z 4-kończynowym porażeniem, pokazuje fakturę z apteki. Za same pieluchomajtki na 3 miesiące (360 sztuk), rękawice zapłaciła ponad 500 zł - nie licząc refundacji NFZ. - To nieprawda, że pieluchy cewniki są za darmo - podkreśla.
- 500 plus to minimum, ale też zależy nam, żeby nie było żadnego progu dochodowego, to będzie sprawiedliwe dla osób, które zdołały wypracować sobie rentę trochę wyższą niż minimalna - mówi Rzęska. Dodała, że ważna jest też godność osób z niepełnosprawnościami. O to również walczą.
Problemem jest też brak orzeczeń ZUS o niezdolności do samodzielnej egzystencji osób, które mają przyznaną rentę socjalną. Z reguły mają tylko orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy.
- Syn ma orzeczenie ZUS na stałe, że jest trwale i całkowicie niezdolny do pracy - mówi Małgorzata Wiśniewska. Niezdolność do samodzielnej egzystencji i konieczności stałej pomocy drugiej osoby ma wpisaną w orzeczeniu powiatowego zespołu do spraw orzekania o niepełnosprawności.
- Nie wiadomo, jak potraktuje nas orzecznik ZUS i czy dostaniemy te 500 plus.
Uwagi obywatelskie - 500 plus bez progów dochodowych
Złożenie poprawek zapowiedział senator Jan Rulewski. - Niepełnosprawnemu, któremu jak nikomu innemu potrzebne jest długofalowe wsparcie, także ich rodzinom, oferuje się kęsek na wyborczą niedzielę z oczyszczania spustoszonego budżetu - uzasadnia swoje "alarmistyczne poprawki".
M.in. proponuje, by także emerytury i renty rolnicze, inwalidów wojennych były wyłączone ze świadczeń branych pod uwagę przy 500 plus dla niepełnosprawnych.
Chciałby też stosowania zasady "złotówka za złotówkę", czyli pomniejszenie świadczenia uzupełniającego (500 zł) o kwotę przekroczenia ponad kwotę wskazaną w ustawie (minimalna renta z powodu całkowitej niezdolności do pracy, obecnie 1100 zł brutto).
Zdaniem senatora, 500 plus dla osób niepełnosprawnych powinno być co roku waloryzowane, tak samo, jak emerytury i renty.
Do senackiej komisji wpłynęły też "uwagi obywatelskie" od zainteresowanych. Domagają się w nich, m.in. przyznania 500 plus bez żadnych progów dochodowych - na wzór 500 zł na dziecko; odstąpienie od konieczności orzekania przez orzecznika ZUS osób, które mają orzeczenia o znacznym stopniu niepełnosprawności i od 1998 r. nie podlegają ustawie o emeryturach i rentach z FUS: wyjaśnienia sprawy dodatku mieszkaniowego, bo nie jest on jednorazowy i może uniemożliwiać otrzymanie 500 plus.
500 plus dla niepełnosprawnych? Kiedy?
- Byłoby super, byłoby cudownie, gdyby te 500 plus doszło do skutku. Brakuje nam tych pieniążków - mówi Małgorzata Wiśniewska.
Ustawa ma wejść w życie od 1 października br. Świadczenia będa przyznawane na wniosek zainteresowanych. Do 500 zł mają mieć prawo osoby niezdolne do samodzielnej egzystencji, potwierdzonej odpowiednim orzeczeniem organów emerytalno-rentowych.
Muszą posiadać jedno z poniższych orzeczeń:
- o całkowitej niezdolności do pracy i niezdolności do samodzielnej egzystencji
- o niezdolności do samodzielnej egzystencji
- o całkowitej niezdolności do pracy w gospodarstwie rolnym i niezdolności do samodzielnej egzystencji
- o całkowitej niezdolności do służby i niezdolności do samodzielnej egzystencji.
Jednocześnie ich świadczenia finansowane ze środków publicznych nie mogą przekraczać minimalnej renty, z tytułu całkowitej niezdolności do pracy, która obecnie wynosi 1100 zł. Do tego nie wlicza się przysługujących dodatków.
Artykuł przygotował: Jolanta Zielazna. Wydawnictwo : Gazeta Pomorska
30.07.2019
Wszystkie informacje zaciągnięte z IMM.
29.07.2019- 500 plus....Wydawnictwo: Gazeta Pomorska.
Artykuł przygotował: Jolanta Zielazna. Wydawnictwo : Gazeta Pomorska
29.07.2019
Wszystkie informacje zaciągnięte z IMM.
29.07.2019- LBGT. Wydawnictwo: Polska Gazeta Codzienna
Artykuł przygotował: Marlena Nowakowska. Wydawnictwo : Gazeta Polska Codzienna
29.07.2019
Wszystkie informacje zaciągnięte z IMM.
27.07.2019-Poseł Kaczyński zepsuł wakacje senatorowi Rulewskiemu? "Nie stać mnie na wczasy w Chinach".Wydawnictwo: natemat.pl
Poseł Kaczyński zepsuł wakacje senatorowi Rulewskiemu? "Nie stać mnie na wczasy w Chinach"
Rozżalenia nie kryje w rozmowie z "Super Expressem" senator Jan Rulewski, dziś senator niezależny, wcześniej członek klubu Platformy Obywatelskiej. – Za komuny, kiedy byłem prześladowany, więcej się na polityce dorobiłem niż teraz. Miałem wtedy w wieku trzydziestu paru lat już dom. Od kiedy działam w Senacie nie odczuwałem, ile zarabiam. Dopiero po tej obniżce po raz pierwszy poczułem, że na koniec kariery zabrano mi kasę – żalił się polityk.
Rulewski wyznał również, że przez zmniejszenie pensji nie mógł w tym roku pojechać do Chin. – Zabrano mi dobre wczasy, na których nigdy nie byłem, a chciałem polecieć z żoną do Chin. Zabrano mi około 42 tys. zł za ten cały okres, czyli 1,5 roku – powiedział.
Artykuł przygotował: Aleksandra Gersz. Wydawnictwo : natemat.pl
27.07.2019
Wszystkie informacje zaciągnięte z IMM.
27.07.2019-Historia ks. Jankowskiego. "Uzurpator" może być wstrząsem. Wydawnictwo: Wp.pl
Historia ks. Jankowskiego. "Uzurpator" może być wstrząsem
Grudzień 2018. Reporterka Bożena Aksamit publikuje w "Gazecie Wyborczej" reportaż "Sekret Św. Brygidy".
Opisanie przypadku domniemanej pedofilii prałata Henryka Jankowskiego wywołuje burzę.
W Gdańsku dochodzi do masowych protestów, których szczytowym momentem jest obalenie pomnika ks. Henryka Jankowskiego.
Zwolennicy prałata twierdzą, że reportaż oparty jest na insynuacjach i wymysłach, a celem jest zniszczenie legendy "Solidarności".
Bożena Aksamit razem z Piotrem Głuchowskim zaczynają pisać biografię księdza. Dziennikarka nie zdąży jej dokończyć – umiera na nowotwór. Głuchowski sam domyka książkę.
"Uzurpator", który ukaże się 14 sierpnia nakładem wydawnictwa Agora, ponownie wstrząśnie opinią publiczną.
Sebastian Łupak: "Uzurpator"? To zaskakujący tytuł jak na książkę o kapelanie "Solidarności".
Piotr Głuchowski: Kiedy ks. Henryk Jankowski był proboszczem, ubierał się jak prałat. Kiedy został prałatem – ubierał się jak infułat. Nie to jest oczywiście najważniejsze.
On zawsze uzurpował sobie prawo do władzy, która mu nie przynależała. Robił to skutecznie. Najlepiej widać to na przykładzie "Solidarności", której był zaledwie gdańskim kapelanem, bo przecież warszawskim był ks. Popiełuszko, a i Śląsk miał swoich.
On jednak aspirował do bycia twarzą i legendą związku co najmniej równą Wałęsie, Borusewiczowi, Walentynowicz, Gwiazdom.
Ks. Jankowski był jednak inspiracją dla wielu działaczy podziemia. Dodawał im otuchy, udzielał schronienia. Z tym trudno polemizować.
Był kapusiem SB. Donosił na Annę Walentynowicz, Bogdana Borusewicza i innych. Był esbecką wtyczką w związku.
To bardzo kategoryczne stwierdzenia. Są twarde dowody na to? Sam ks. Jankowski już się do tego nie odniesie.
Jest cała monografia na ten temat autorstwa Grzegorza Majchrzaka z IPN. To prawda, że teczki SB z Gdańska zostały na przełomie 1989 i 1990 roku wybrakowane, jak to określali sami esbecy.
Wszystkie poszły z dymem, oprócz oczywiście teczki "Bolka", którą gen. Czesław Kiszczak sobie schował. Teczka pracy TW "Delegat", a potem TW "Libella" też znikła.
Czyli nie ma fizycznych dowodów na współpracę prałata z SB.
Ale zachowały się meldunki, które gdańska bezpieka wysyłała do Warszawy. I w tych meldunkach pojawia się kontakt operacyjny i tajny współpracownik "Delegat" - "Libella". W świetle moich ustaleń nie ulega wątpliwości, że to ks. Henryk Jankowski.
Przecież SB go rozpracowywała, były donosy na niego. Był pokrzywdzonym.
Jedno nie przeszkadza drugiemu. To prawda, że był rozpracowywany i szykanowany. SB rozpracowywała i swoich, i nie swoich. To się nie kłóci.
Co wynika z tych meldunków TW "Delegata"?
Dokumenty, które się na "Delegata" zachowały, obejmują lata 1980-1981. Opowiem, jak to wypłynęło. Bożena Rybicka-Grzywaczewska – działaczka "Solidarności" z Gdańska - poszła w 2006 roku oglądać swoją teczkę, jako osoba poszkodowana. Zobaczyła meldunek TW "Delegata" ze spotkania w Rzymie u Jana Pawła II.
Tam było tylko kilka osób. Agent donosił, że Rybicka, będąc w Watykanie w 1981 roku, chciała wpiąć w habit Jana Pawła II znaczek Ruchu Młodej Polski. Papież się na to nie zgodził i polecił odłożyć go na miseczkę stojącą na serwantce w pokoju audiencyjnym.
Donosiciel musiał to widzieć. Później dziennikarze "Rzeczpospolitej", w tym Piotr Adamowicz, brat zamordowanego prezydenta Gdańska, przeanalizowali inne meldunki.
Okazało się, że opowiadają one o sytuacjach, gdzie były zaledwie dwie, trzy osoby. Ale jedyną osobą, która była w tych wszystkich miejscach, był ks. Jankowski. W końcu major SB Ryszard Berdys powiedział wprost, że ksiądz był jego agentem. To zostało opublikowane w 2006 roku w "Rzeczpospolitej".
Czyli ta współpraca mogła trwać w latach 1980-81. Może potem ks. Jankowski się wywinął bezpiece?
Bogdan Borusewicz twierdzi, że ksiądz donosił dalej, także w stanie wojennym, na ukrywających się działaczy podziemia. Piszę w książce, że przez jego donos Borusewicz musiał uciekać z konspiracyjnego mieszkania, bo ks. Jankowski go wsypał.
Wchodzi pan w buty Sławomira Cenckiewicza – on oskarża o współpracę ks. Józefa Tischnera, pan – prałata Henryka Jankowskiego.
Ja nie mam problemu z lustracją. Zawsze uważałem, że lustracja jest potrzebna, bo działalność SB to kawał historii PRL. Nie można napisać dziejów III Rzeszy, nie wspominając o gestapo.
Bez zrozumienia motywów postaci historycznych nie zrozumiemy ich działań. Fenomenu Jankowskiego nie da się zrozumieć, bez ukrytej części jego historii.
Jednym z tych, którzy stawiali mu pomnik w Gdańsku, był Jerzy Borowczak. To słynny działacz "S" z Gdańska. Chyba on wie, z kim współpracował przez tyle lat?
Jest mnóstwo ludzi, którzy nie przyjmują do wiadomości, że ks. Jankowski był pedofilem, jak i tego, że był agentem SB.
Przecież gdyby nie św. Brygida, nie byłoby słynnych spotkań całej opozycji, na których byli choćby Wałęsa, Michnik, Mazowiecki, Geremek.
Także Kuroń, Walentynowicz, Gwiazdowie, Kaczyńscy, Kurscy. Nie przesadzałbym jednak z tymi zasługami. Jakby się nie spotykali u ks. Jankowskiego, to by się spotykali gdzieś indziej. Agent jest cenny, gdy jest tam, gdzie się dużo dzieje.
Agent "Delegat" - "Libella" był zadaniowany przez swojego oficera prowadzącego do podsycania konfliktu między umiarkowaną grupą Wałęsy a grupą radykałów – Anną Walentynowicz, małżeństwem Gwiazdów, Janem Rulewskim, Janem Koziatkiem, który tropił w "S" spiski żydowskie.
Przytoczę cytat z meldunku gdańskiej SB do Warszawy:
"Koziatek demonstruje swoje uprzedzenie do KOR-owców i Żydów. Wałęsa, korzystając ze wskazówek, jakich udzielił mu KO "Delegat", polecił swoim ludziom, aby przekazywali mu wszelkie informacje o podejrzanym zachowaniu się Kuronia, Lisa, Pienkowskiej, oraz nakazał im, aby dostarczali mu wszelkie ulotki i publikacje".
Te ulotki dostawała potem bezpieka. Konflikt Wałęsa-ekstremiści i KOR-owcy udało się wtedy esbecji wywołać tak skutecznie, że trwał latami po 1989 roku, a częściowo trwa do dzisiaj.
Jak niby miałby to robić ks. Jankowski?
Na przykład w rozmowach z Wałęsą przedstawiał Walentynowicz jako wariatkę. Działał na rozbicie. To jest tzw. zadaniowanie do czynności dezintegracyjnych.
Jeszcze jeden cytat:
"Podejmowano działania ofensywne polegające na wzmocnieniu pozycji Lecha Wałęsy i ograniczeniu wpływów ekstremistów na przebieg zjazdu [związku]. Między innymi poprzez wytypowanego do tego KO "Delegat" informowano Wałęsę o zamiarach działaczy ekstremistycznych wobec jego osoby…"
A jaka jest gwarancja, że te meldunki, które szły z Gdańska do Warszawy to nie fałszywki?
Żeby to były fałszywki, ktoś musiałby mieć niesamowitą wiedzę o ówczesnym życiu ks. Jankowskiego, musiałby powkładać mu w usta te meldunki tak, żeby po czterdziestu latach wydawały się autentyczne.
Musiałby zakładać w 1980 roku, że komuna upadnie, powstanie IPN, Jankowski stanie się sławą, ktoś odgrzebie akurat te kwity… no, proszę darować.
Ta wiedza powinna więc była zatopić ks. Jankowskiego w 2006 roku, gdy to wszystko zostało opisane. Jednak jego legenda była silniejsza?
Nie wszytsko zostało opisane. Tekst w "Rzeczpospolitej" był enigmatyczny, łagodny. Książka Majchrzaka to właściwie biuletyn wewnętrzny IPN. W księgarni tego się nie kupi. Jankowski podjął w 2006 roku kontrakcję.
Poszedł jako poszkodowany po swoją teczkę, wypisał sobie ludzi, którzy na niego donosili i ogłosił listę kilkudziesięciu agentów, w tym księży. Dziennikarze łykali to jak pelikany.
Mało tego, ksiądz usiłował namówić dziennikarza z Poznania, aby ten opublikował tekst, że TW "Delegatem" jest tak naprawdę umierający weteran AK Romulad Kukułowicz, współpracownik prymasa Wyszyńskiego.
Dziennikarz się zorientował w intencjach ks. Jankowskiego i to nie poszło na łamy. Ale i tak kontrofensywa księdza zakończyła się sukcesem.
Powstały wtedy różne komitety wsparcia. Jankowski tłumaczył: kiedyś atakowano mnie za antykomunizm, potem za antysemityzm, potem sprawą pedofilii, a teraz teczkami bezpieki. Atakują mnie ci sami ludzie: wrogowie Polski i Kościoła.
Przyzna pan jednak, że ks. Jankowski miał wielkie zasługi.
On ma zasługi – bo dystrybuował zachodnią pomoc, tzw. dary. Henryka Krzywonos do końca życia będzie mu za to wdzięczna. Mój szef, naczelny "Gazety Wyborczej", Jarosław Kurski, mówi, że nie pojechaliby z matką i bratem na wakacje, gdyby ks. Jankowski nie dał im pieniędzy, gdy byli pod kreską.
Tak: pomagał, dawał, wysyłał przekazy, wspierał ludzi wyrzuconych z pracy. Ale zasługi dla "Solidarności"? On był bardziej takim szefem służby hotelowej. U niego było jedzenie, było elegancko, był alkohol, można było dostać pieniądze na grzywnę za udział w manifestacji.
Czyli był odważny. Poszedł w sierpniu 1980 do stoczni, odprawić mszę dla strajkujących. To było przecież wielkie ryzyko.
To jest mit, że Duch Św. go skierował do stoczni, jak sam mówił. Skierowała go tam SB. Są na to kwity, które przywołuję w książce. Pierwsze kazanie napisała mu SB w Gdańsku, a redakcję przeprowadził departament IV MSW w Warszawie. Tę jego delegację do stoczni poparła partia. Był układ.
Nie przesadza pan?
Strajkujący domagali się mszy na terenie zakładu pracy, co w socjalizmie było niedopuszczalne. Zaczęły się uzgodnienia – biskup gdański Kaczmarek, I sekretarz Fiszbach, MSW. Telefony, spotkania.
Biskup Kaczmarek nie chciał tam wysyłać nikogo z dominikanów czy franciszkanów, bo groziło, że powiedzą coś za ostro, że będą podburzać robotników.
A ks. Jankowski, poinstruowany przez majora Ryszarda Berdysa, gwarantował, że to będzie kazanie spokojne, wzywające do umiarkowania. Berdys ostrzegał, że Jankowski ma się trzymać tekstu. Borusewicz określa kazanie jako fatalne.
Tak więc opowieści, że Jankowski wcześniej spisał testament przed pójściem do stoczni, że się bał – to trzeba między bajki włożyć.
Lech Wałęsa nie wiedział, z kim ma do czynienia?
Twierdzimy w książce, że Wałęsa się szybko zorientował, że ma do czynienia z agentem. Kiedyś w złości powiedział: Ja mam na księdza cztery teczki akt bezpieki.
Nie miał oczywiście tych teczek. Borusewicz, Walentynowicz, Gwiazda – też wiedzieli, że prałat donosił. Jak tylko Wałęsa został prezydentem, odmówił księdzu funkcji swojego kapelana. Jankowski poszedł w odstawkę. Funkcję w Belwederze dostał wtedy ks. Cybula – inny pomorski agent SB i pedofil.
Temat oskarżeń o pedofilię jest szczególnie poruszający i trudny do weryfikacji. W Brygidzie bywali wszyscy ważni. Nikt nic nie widział?
To jest niesamowite. Nie dostrzegali, że dzieci, ministranci, się tam pętają i nalewają alkohol biesiadnikom. Przyjechali Szwedzi i Norwegowie ustalać szczegóły przekazania nagrody Nobla Danucie Wałęsowej, bo Wałęsy nie chcieli wtedy wypuścić.
Spotkali się na plebanii w św. Brygidzie. Były szczupaki, węgorze itd. Oni wstali i powiedzieli, że nie będą w tym uczestniczyć, bo to jest obrzydliwe: 15-letni chłopcy w garniturach roznoszący półmiski. A Polacy nie rozumieli, o co chodzi. Taki wspaniały kapłan!
Ktoś w ogóle jeszcze protestował?
Ksiądz Czaja, wieloletni mieszkaniec św. Brygidy. Mieszkał pod jednym dachem z Jankowskim w Brygidzie i widział wszystko. Powiedział matce jednego z chłopców, żeby jak najprędzej zabierała syna z plebanii, bo wszyscy tzw. podopieczni prałata się staczają i dzieją się straszne rzeczy.
Ale teraz mówił mi, że o zmarłych tylko dobrze i nic więcej nie powie.
12 lat temu był pan wicenaczelnym "Gazety Wyborczej" w Gdańsku. Dlaczego wtedy nie powstał tekst oskarżający ks. Jankowskiego?
W 2007 roku, razem z Bożeną Aksamit, poszliśmy do księdza na wywiad. Daliśmy tytuł: "Podwójne życie księdza prałata" i można go przeczytać w archiwum.
Pisaliśmy i o jego esbeckich kontaktach, i o molestowaniu ministrantów. Ale wtedy prokuratura sprawę umorzyła – taki wtedy był stan badań. Uznany za niewinnego.
Widzieliśmy, że Jankowski ma podwójne życie, ale nie wiedzieliśmy, że to jest aż tak grube. Myśmy opisywali jedno, a pod spodem działo się drugie.
To głębsze dno Bożena Aksamit opisała dopiero w 2018 roku, rozmawiając z Barbarą Borowiecką z Australii. Borowiecka, która powiedziała, że była molestowana w latach 60. przez wikarego Jankowskiego, natknęła się w czasie spaceru po Gdańsku na pomnik księdza.
Wtedy coś w niej pękło i postanowiła swoją historię opowiedzieć.
Jak wyglądała wizyta u ks. Jankowskiego w 2007 roku?
Zaczął mnie od razu podrywać, choć miałem ponad 40 lat. Macał mnie, pokazywał, jakie miękkie ma łóżeczko, skłonił mnie, żebym usiadł z nim w tej sypialni.
Chwalił się materacem wodnym. Huśtał się na nim. Starał się być ujmujący i czarujący. A jednocześnie był strasznie prostym człowiekiem.
Nie znał polskiego do 9. roku życia, a i potem słabo, bo w jego domu rodzinnym w Starogardzie Gdańskim rozmawiano po niemiecku.
Dlatego sam nie pisał kazań. Robił to m.in. jeden z jego kochanków. Ale też naukowcy z Uniwersytetu Gdańskiego. Traktowali to jako działalność antykomunistyczną. Prosił, żeby to było dużymi literami, a akapity ładnie zaznaczone.
Jak agent SB mógł mieć pozwolenie na takie płomienne kazania?
Nie miał żadnego pozwolenia. Całe życie improwizował. Esbecja to tolerowała do czasu. Jak esbek zauważył w św. Brygidzie napis o zdradzieckiej WRON-ie, bezpieka uznała, że to jednak przegięcie. Zostało wszczęte dochodzenie z paragrafu o działalności antysocjalistycznej. Ale umorzono je. Tak jak wszystkie późniejsze śledztwa.
Pisze pan o ks. Jankowskim jednoznacznie: pedofil. Dlaczego? Nie został skazany żadnym sądowym wyrokiem, a Barbara Borowiecka powiedziała o sprawie dopiero po 50 latach.
Jednoznacznie jako pedofila określa ks. Jankowskiego także seksuolog prof. Lew-Starowicz, tak samo historyk prof. Andrzej Friszke. Jednoznacznie określa go tak Bogdan Borusewicz, który twierdzi, że jego dewiacja była podstawą werbunku.
Zdaniem Borusewicza bezpieka wiedziała, że ks. Jankowski ma z dziećmi do czynienia i dlatego go zwerbowano. Mogę jednak wymienić drugie tyle nazwisk, które twierdzą, że to bzdury: Henryka Krzywonos, prof. Joanna Penson z Gdańska, Jerzy Borowczak.
Myślę, że po lekturze "Uzurpatora" czytelnik nie będzie miał żadnych wątpliwości. Wystarczy przeczytać korespondencję między nim a śp. arcybiskupem Tadeuszem Gocłowskim.
Co z niej wynika?
Ksiądz Jankowski miał zakaz kontaktu z klerykami już dekadę przed aferą seksualną z roku 2004. Jak to określili księża w pismach – Jankowski i alumni "świadczą sobie nawzajem miłość".
Kariera ks. Jankowskiego w pewnym momencie utknęła.
Bardzo chciał zostać biskupem pomocniczym. Udowadniamy, że sfałszował w tym celu pismo od kapłanów z diecezji. Sam napisał, że to on byłby lepszy niż obecny wiceordynariusz i rozesłał list po parafiach oraz pchnął do kurii. Wydało się.
Opisujemy, jak podrabiał też dokumentację lekarską dotyczącą swojego ministranta Sławka, którego molestował. On chciał go wysłać na indywidualny tok nauczania w szkole. Bo Sławek, jak był z nim w relacji łóżkowej, brał narkotyki i przestał chodzić do szkoły. A Jankowski, zakochany w nim, próbował mu pomóc.
W czasie przeszukania plebanii w 2004, oprócz pornografii, znaleziono sfałszowane podpisy gdańskich urzędników, samorządowców, kurialistów.
Jankowski potrafił się też podać za policjanta, gdy gonił po Kaszubach jednego ze swoich kochanków. Zresztą jako pasażer – bo miał kierowcę, który też musiał na to wszystko patrzeć. To są opowieści płaszcza i szpady.
Gdy coś mu groziło, spotykał się na terenie parafii ze znajomymi policjantami, sędziami i prokuratorami. Pokazujemy, jak ukręcali sprawy. Albo próbowali. Powiedzenie "Nie ma bata na prałata" obrazuje, jak był w Gdańsku traktowany. Także przez tzw. organy ścigania.
Czy świadkowie, do których pan dotarł, byli rzekomi kochankowie kapelana "S", są wiarygodni?
Większość wyszła na ludzi, Jankowski wielu z nich ustawił finansowo. Ale np. jeden z nich został męską prostytutką w Warszawie. Stał na ul. Żurawiej.
Jankowski w zeznaniach prokuratorskich przyznawał, że on z chłopcami śpi, bo ma cukrzycę. Potrzebuje, żeby mu chłopak w nocy podał lekarstwo, a nie może być tak, żeby dzieciak dyżurował w drugim pokoju, bo go nie usłyszy.
Jak jeździł z chłopcami do Niemiec na balety, to też się w hotelach meldowali i spali w jednym łóżku. To, że z nimi sypiał, jest bezdyskusyjne. Co się działo pod kołdrą – tego nikt nigdy nie nagrał.
Jedni kochankowie mówią, że to było wszystko platoniczne… jak ojciec z synem.
Większość nie zgodziła się na rozmowy.
Ks. Jankowski był w pewnym okresie niezwykle bogaty. Auta, stroje, wystawne kolacje były wielokrotnie dokumentowane…
Był najbogatszym człowiekiem w Gdańsku. Dostawał setki tysięcy marek zachodnich na remont Brygidy w czasie gdy pensja w Polsce wynosiła siedem-dziesięć marek, był w stanie kupić sobie Długi Targ. Ale szanował kasę.
Piszemy, że swoich kochanków wsadzał na etaty w firmach ludzi z pierwszej setki "Wprost", którzy ich fikcyjnie zatrudniali. Sam im nie płacił, tylko dawał prezenty. A oni go jeszcze okradali. Opisuję też mniejsze i większe granty związane z Instytutem ks. Jankowskiego, podmiotem gospodarczym, który miał produkować wino Monsignore, wodę Jankowski, wódkę Prałacką i otwierać kawiarnie. To się skończyło wielką klapą.
"To atak na człowieka, który nie może się bronić". Zdaje pan sobie sprawę, że w ten sposób zostanie oceniony "Uzurpator". Co pan odpowie obrońcom prałata?
Jeśli prawda o mało świetlanej postaci jest atakiem, to autorzy książek nieustannie atakują różnych ludzi, którzy nie mogą się bronić.
A poza tym proces Agora-siostry Jankowskie już się zaczyna, więc umowna tamta strona będzie mogła wyłożyć wszystkie swoje argumenty i Polska się o tym dowie, bo to będzie głośna sprawa sądowa.
Możliwe, że będą zeznawać arcybiskup Głódź, politycy itd. To będzie sąd nad Jankowskim, a nasza książka będzie aktem oskarżenia. W przenośni, bo to spór cywilny.
Artykuł przygotował: Sebastian Łupak. Wydawnictwo : wp.pl
27.07.2019
Wszystkie informacje zaciągnięte z IMM.
26.07.2019- Jan Rulewski: komisarz ds. polityki zagranicznej to trzecia osoba w Komisji Europejskiej. Wydawnictwo: Polskie Radio
Jan Rulewski: komisarz ds. polityki zagranicznej to trzecia osoba w Komisji
Europejskiej
Jak powiedział premier "kandydatura Szczerskiego na komisarza wypracowana została w dialogu z prezydentem Andrzejem Dudą". Dodał, że szef gabinetu prezydenta jest osobą, która doskonale zna realia funkcjonowania Unii Europejskiej. – "znakomicie orientuje się w specyfice unijnych instytucji" – podkreślił szef rządu.
- Uczestniczyłem z Krzysztofem Szczerskim w jednym z programów telewizyjnych. Odniosłem podwójnie dobre wrażenie odnośnie jego osoby. Przede wszystkim jest człowiekiem młodym, a ja ciągle czekam na dobrą zmianę pokoleniową w polityce. Ponadto wypowiadał się tak jak wypada komuś, kto pełni wysoki urząd w Kancelarii Prezydenta. Życzyłbym panu Szczerskiemu, by został komisarzem ds. polityki zagranicznej, który jest trzecią osobą w Komisji Europejskiej - stwierdził Jan Rulewski.
Temat praworządności nie jest najważniejszy?
Premier Mateusz Morawiecki podkreślił po spotkaniu, że w czasie rozmowy z szefową Komisji Europejskiej nie pojawiła się kwestia procedury związanej z art. 7 unijnego traktatu dotyczącego tematu praworządności w Polsce, wokół którego przez ostatnie lata koncentrowały się relacje między Polską a Komisją.
– Dlaczego nie pojawił się ta sprawa? Odpowiedź jest prosta. Nie może bowiem dochodzić do wymiany zdań pod tym kątem pomiędzy premierem Morawieckim a panią Ursulą von der Leyen, gdyż te sprawy zalegają w instytucjach sądowych Unii Europejskiej. Nawet nie wypada ingerować w to, co dzieje się w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który zajmuje się zagadnieniem praworządności w naszym kraju. Poza tym są ważniejsze kwestie do omówienia, m.in. przyszłość Unii po brexicie – wskazał Jan Rulewski.
Z Janem Rulewskim rozmawiał Michał Rachoń.
Polskie Radio 24/db
--------------------------------------
Data emisji: 26.07.2019
Godzina emisji: 9.33
Artykuł przygotował : Michał Rachoń. Wydawnictwo : Polskie Radio
26.07.2019
Wszystkie informacje zaciągnięte z IMM.
26.07.2019-Senatorowie w liście dziękują Timmermansowi za "zaangażowanie w ochronę europejskich wartości". Wydawnictwo: Wyborcza.pl
Senatorowie w liście dziękują Timmermansowi za "zaangażowanie w ochronę europejskich wartości"
Frans Timmermans (Fot. Virginia Mayo / AP Photo)
"Unia Europejska jest nie tylko polityczno-gospodarczym związkiem państw, ale także Wspólnotą, w której uznaje się i przestrzega cywilizacyjnych zasad demokracji i praworządności" - napisało 24 senatorów PO oraz dwóch senatorów niezależnych w liście do wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa.
List został napisany 11 lipca, ale w czwartek na Facebooku udostępnił go wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Pod listem podpisali się m.in. Jan Rulewski, Bogdan Klich i Marek Borowski.
"Unia Europejska stała się prawdziwą Wspólnotą Wartości, dziedzicem tożsamości wykuwanej przez wieki i gwarantem poszanowania godności człowieka, wolności i trójpodziału władzy, który najlepiej chroni przed jej nadużywaniem i łamaniem praw człowieka" - czytamy.
Zdaniem senatorów Timmermans dbał, żeby te cele "nie zostały zagubione". "A takie ryzyko się pojawiło. Niestety - w dużej mierze - w Polsce, w której zagrożona została praworządność konstytucyjna, w tym szczególnie mocno niezależność sądownictwa" - czytamy dalej.
Senatorowie piszą, że włączenie instytucji unijnych w proces ochrony praworządności w Polsce ma dla nich "ogromne znaczenie". "Ma też znaczenie dla wielu środowisk w Polsce, których łamanie zasad praworządności już dotyka, i tych, które obawiają się, że mogą stać się kolejną ofiarą" - czytamy. Tutaj senatorowie wymieniają samorządy i wolne media.
"Jesteśmy przekonani, że świadomość Pana aktywności nie tylko nie będzie zapomniana, ale będzie rosła z każdym dniem" - kończą senatorowie.
Artykuł przygotował : Rafał Wójcik. Wydawnictwo : wyborcza.pl
26.07.2019
Wszystkie informacje zaciągnięte z IMM.
26.07.2019- Przechodzimy kurs ostrzenia słuchu. Wydawnictwo: Dziennik Gazeta Prawna.
Artykuł przygotował :Magdalena Rigamonti. Wydawnictwo : Dziennik Gazeta Prawna
26.07.2019
Wszystkie informacje zaciągnięte z IMM.
19.07.2019- Kiedy legendy odchodzą. Wydawnictwo: Express Bydgoski
Artykuł przygotował :Wojciech Romanowski. Wydawnictwo : Express Bydgoski
19.07.2019
Wszystkie informacje zaciągnięte z IMM.