UZASADNIENIE
Program 500 +
Chybiona aksjologia Programu
Rada Ministrów, nie bez zasadniczych tarć w rządzie, przyjęła pozytywną opinię o sztandarowej, wyborczej obietnicy PiS. Zapowiedziano expressowe uchwalenie ustawy. Odbyły się konsultacje społeczne zapoczątkowane artykułem ministra Bartosza Marczuka w Rzeczpospolitej z 3.01.2016 r. Jednak nie dały jasnej odpowiedzi jak daleko będą spełniać aksjologiczne założenia ministra. Ja nie podzielam jego entuzjazmu co do głównego celu jakim jest poprawa deficytu demograficznego, a jeszcze bardziej twierdzenia, że silne państwo to dzietne państwo.
Choć oferta 500 zł jest atrakcyjna to nie sądzę, że skusi małżeństwa lub rodzicieli do uzupełniania stanów rodzinnych. Gdyby przyjąć ten regulator za prawdziwy, to oznaczałoby, że wraz z pojawieniem się „socjalnego potomka” nastąpi pogłębienie kryzysu materialnego (przyp. min. socjalne to 960 zł).
Nie zgadzam się z ministrem, który łamie uznaną przez wszystkich zasadę, że dochody z pracy powinny przewyższać zasiłki. W przypadku proponowanych świadczeń wychowawczych nierzadko te proporcje będą odwrotne.
Konsultacje nie były pełne, gdyż przebijał w nich ping-pong samorządowo-rządowy, z pominięciem aksjologii ustawy. Samorządy położyły projekt na łopatki, koncentrując się przed wszystkim na swoich zadaniach z tym programem związanych. A jedna z pracownic samorządu, wprost zapraszała ministra do realizacji zapisu art. 8 badania celowości wydatków przez rodzinę. „Zapraszam Pana ministra do wspólnych zakupów spodni, dla podopiecznych na podstawie decyzji urzędu i za zgodą podejrzanej rodziny”.
Jednak o wszystkim będą decydować politycy, a ci nabrali wodę w usta i nie określili jak, obiecał m.in. Petru, precyzyjnego stanowiska. Szkoda, gdyż opinia publiczna stanęła wobec braku alternatywy. Może zdąży w trakcie „przeciągu” sejmowego.
Ponieważ od lat zabiegam o właściwy kształt polityki rodzinnej, która miała do tej pory charakter ”becikowy„ czyli, zachęcanie do narodzin, pozwalam sobie ujawnić moje stanowisko. Konieczność jego wynika choćby z kwoty jaka ma pochłonąć program 500 +, czyli 220 mld na 10 lat. To oznacza zamrożenie wielu innych inicjatyw, a niektórzy wieszczą nawet „wywalenie się” polityki prorodzinnej.
Mimo wszystko opowiadam się za tą ryzykowna opcją i konsekwentnie głosuję za jej finansowym zapleczem.
Niebezpieczne ryzyka
Konsultacja już obaliła jedno z założeń: o niskich kosztach obsługi systemu 1,5% kosztów, czyli 4,5 mld zł, w tym 7 tys. urzędników plus nieokreślone w budżecie ustawy, wydatki na infrastrukturę, odbiega od obecnych 3 % wydatkowanych na obsługę zasiłków rodzinnych i alimentacyjnych. Powie ktoś uzupełnienie obecnej działalności. Tyle, że teraz system jest oparty na oświadczeniach, rzekomo spinanych systemami elektronicznymi. Dla potrzeb świadczeń będą niezbędne zaświadczenia. Ponadto w przypadku zasiłków chodziło o kwoty o wysokościach ok. 112 zł, natomiast w przypadku świadczeń mogą to być kwoty 1000 i 2000 zł, zatem system kontrolny powinien być wyższy.
Mój niepokój budzą inne, ważniejsze zagrożenia:
- brak korelacji między przyrostem dzietności, a wydatkami budżetowymi. W minionych 10 latach na prorodzinne ulgi podatkowe budżet wydatkował ok. 55 mld . W sferze rodzin dobrze sytuowanych /8 mld/ efekty okazały się ujemne.
Prawdziwe są te głosy od zainteresowanych, że bezwolnie serwowane środki będą przeznaczone na poprawę statusu materialnego rodzin dzietnych. Choć niewątpliwie poprawi się sytuacja dzieci z obszaru niezawinionej nędzy.
- większość, w tym związki zawodowe ”Solidarność”, upominała się o ową „funkcję wychowawczą ” w kontekście dzielenia na dziecko pierwsze i drugie.
Dla mnie niezrozumiała jest „obywatelska „granica świadczeń, czyli 18 lat podczas gdy w polityce rodzinnej przyjmuje się granicę na ogół 24 lat. Dodajmy, PIS podniósł niedawno, obowiązek nauki do 7 lat, czyli przedłużył o rok granicę dojrzałości zawodowej.
- razi dysproporcją fakt, że 500 zł przysługuje licealiście i przedszkolakowi mimo różniących ich wydatków i potrzeb, największe wydatki spadają na rodziców, gdy dzieci są dorosłe, a zwłaszcza gdy studiują,
- system uprzywilejowuje mieszkańców wsi przez ryczałtowy, a więc uproszczony model dochodowy. Jak np. rozstrzygnąć, czy dziecko 16-letnie to pracownik, późniejszy wczesny emeryt czy dziecko ?
- 500 plus to zaproszenie do dwojakiego rodzaju patologii: legalnej „szefie nie chcę podwyżki, bo stracę zasiłki„ i tej wielkiej, zwłaszcza w Polsce, czyli wypłaty pod stolikiem.
- w sferze moralnej to zaproszenie do konkubinatów i rozwodów, gdzie łatwo wykazać i zamazać rzeczywiste i należne dochody,
Jeśli nie system 500 + to jaki, przy założeniu determinacji PIS realizacji programu wyborczego?
Racjonalna alternatywa
Proponuję Program TROSKA 500 + jako racjonalniejsze wykonanie celu, poprzez rozbudowę polityki prorodzinnej .
Zamierzam zachować przewidzianą sumę 220 mld z plusem. Plus to na sprawniejszy system, tańszą obsługę i inne korzyści organizacyjne, w tym mitręgę urzędową obywateli.
Proponowany Program TROSKA 500+, to zastąpienie obowiązków rodziców - z tytułu zdrowia, komunikacji, edukacji i wychowania - przez państwo. Program zapewnia też, a właściwie przede wszystkim, ustawową równość dzieciom i młodzieży.
Jak wynika z powyższego diagramu świadczenia dotyczyłyby każdego dziecka, z uwzględnieniem jego wieku, potrzeb opieki i edukacji. Program jest czytelny i czyni szkołę, przedszkole, uczelnię operatorem systemu, podnosząc jej funkcje wychowawcze. Ponadto w przypadku świadczeń rzeczowych zachowana jest „waloryzacja naturalna”, co dodatkowo stabilizuje pozycje rodziny.
Proponowany przez mnie Program TROSKA 500+ stanowi kontynuację dotychczasowej polityki prorodzinnej, z zadowoleniem odbieranej przez rodziców.
Przypomnijmy o powszechnych przedszkolach, urlopach wychowawczych,
podręcznikach dla kilku roczników szkół podstawowych i gimnazjalnych, urlopach macierzyńskich, tacierzyńskich i rodzicielskich.
Program ten odciąża też gminy od hurtowej pomocy i pozwala skupiać się na pracy środowiskowej, zamiast przejmować funkcje płatników i kontrolerów. Program Troska 500+ można byłoby wprowadzać na raty czasowe i rzeczowe.
Już słyszę aksjologiczny zawód ministra, że to „rodzina wie najlepiej jak wydawać pieniądze”. Zgoda, ale z własnej pracy i działalności. Rzecz w tym, że to są pieniądze państwowe, pieniądze podatników.
Minister jednak sam zaprzecza sobie, traktując te 500 zł jako powód do powiększenia ich rodzin, czyli do wyżu demograficznego.
Uważam, że tam gdzie państwo chce i powinno być dobroczyńcą to może stawiać warunki ich wykorzystania.
Bydgoszcz, 29.01.2016 senator Jan Rulewski