Ustawa dezubekizacyjna - Pomieszanie z poplątaniem.
Ustawa dezubekizacyjna nadal w grze. Wkrótce dotknie Ministerstwo Obrony Narodowej. Pewnie ukradkiem, w Sylwestra, podpisze ją Prezydent RP. Głodni sensacji w jej zatwierdzeniu dopatrują się puczu sprzymierzonych sił opozycji i ubeków. Ala opozycja odmawia jej uznania z uwagi na „kolumnowe procedury”.
Osobiście też stałem się częścią nagonki medialnej i obstrukcji towarzyskiej w bydgoskim środowisku.
Więcej, także media przyjazne opozycji, obcięły moje legislacyjne wysiłki jednoznacznie szufladkując mnie do przeciwników ustawy.
Moje stanowisko należy uznać, idąc tropem rządowej nowomowy - jako dezubekizacja plus.
Zacznijmy od plusa. Polegał na rozszerzeniu oddziaływania ustawy na korpus tajnych współpracowników zwalczających aspiracje niepodległościowe Polaków. Każdy musi przyznać, że służba bezpieczeństwa choćby w znaczącej liczbie byłaby bezskuteczna gdyby nie armia 100 000 donosicieli umieszczonych, na długo przed stanem wojennym, w strukturach opozycyjnych. Zresztą nie tylko w opozycji ale w kościele, wśród plastyków, żeby o wszędobylskich opiekunach w każdym zakładzie pracy, redakcji, poczcie nie wspominać. To właśnie dzięki co najmniej dwóm z nich udał się tragiczny zamach na ks. Popiełuszkę, przebywającego 19.03 1964 w Bydgoszczy. Nadali czas i trasę jego wyjazdu.
To oni tworzyli banki informacji o tajemnicach życia rodzinnego, zachowaniach obyczajowych, konfliktach środowiskowych. To na podstawie ich materiałów powstawały plany operacyjne rozpracowywania opozycji, łamania ich sumień i pozyskiwania do współpracy dalszych. Takie sprzężenie dodatnie w celu łamania praw człowieka.
Liczne dowody wskazują, że nie była to działalność ideowa lecz bardzo intratna. Każdemu wg zasług i oczekiwań. Dla czołowego opozycjonisty w Warszawie to był złoty zegarek, w moim zakładzie -Romecie nawet stanowisko głównego specjalisty, dla wziętego plastyka paszport z możliwością dorabiania na zachodzie na sprzedaży obrazów (15- krotne przebicie).
Były weryfikacje, lustracje i ustawa dezubekizacja. IPN stworzył niezłe księgi hańby. A ja pytam czy przez te wiele lat odebrano im cokolwiek na co nie zasłużyli ?
Niedawno Gazeta Pomorska pisała o takim, który wrócił z „fundowanego wyjazdu do RFN”. Oświadczył, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Na szczęście, spisana pamięć podpowiada, że knuł niezłą intrygę pod Wałęsami, projektując wysłanie brata Lecha na roboty eksportowe do NRD na podstawie lewych uprawnień spawalniczych z ukradzionym podpisem Rulewskiego.
Ten plus w senacie PIS jednogłośnie odrzucił. Niektórzy z nich z „S”, powoływali się na klauzulę sumienia.
Oskarżoną o zorganizowanie puczu także jest PO. A jak się mają do tego fakty i ich uzasadnienie?
Jak wiadomo już w 2009 uchwalono pierwszą ustawę dezubekizacyjną ,której istotą było cięcie przywilejów. Ustawa się obroniła w polskim wymiarze sprawiedliwości mimo tysięcy skarg a następnie w Trybunale w Strasburgu wobec 1628 skarg świetnie prowadzonych przez europosła Zemke. Trzeba było jednak ulec wobec 6 tys. skarg zgłaszanych wobec zredukowanych rent rodzinnych.
Była ostra a zarazem z gwarancją prawną. M.in. dlatego, że zastosowano w niej wzorce przestrzegania praw majątkowych, proporcje redukcji świadczeń termin dokonanych weryfikacji. Moim udziałem była m.in. preambuła zaciekle zwalczana ale stanowiła podłoże dla uznania, że SB była policją polityczną ,uprzywilejowaną, bezkarnie działającą, stanowiąca istotny organ represji wobec niepodległościowych dążeń Polaków.
Ta skuteczność spowodowała, że emerytury obniżono 41 tys. funkcjonariuszy, przeciętnie o 20 -30%; więcej- bardziej zasłużonym i dłużej pozostającym na służbie. Zaledwie ok 600 z nich wybroniło się w sądach.
Skuteczność oraz poprawność prawna zakładała, że granica cięć nie może przekroczyć 1990 roku, czyli kiedy służby zostały rozwiązane a dalszą służbę funkcjonariuszy, po weryfikacji, nota bene przeprowadzonej przez zespoły solidarnościowe, objęto prawem i działaniem państwa demokratycznego .
Mimo to PO uznała, że ustawa jej autorstwa nie do końca spełniła zasady sprawiedliwości społecznej i zaproponowała poprawki, zbieżne z PiS, w zakresie ograniczeń wysokości świadczeń do przeciętnej w emerytury w systemie powszechnym, ograniczeń w czasowych przywilejów wyłącznie osiągniętych w okresie PRL, włączenia uprzywilejowanych uprawnień rencistów, wyłączenia funkcjonariuszy MO i słuchaczy szkół i kursów.
PO uznała, że ustawą dodatkowo powinni być objęci prokuratorzy ,którzy przecież kierowali śledztwami, aresztowali, wnosili akty oskarżenia a nawet zgłaszali rewizje od łagodnych wyroków.
Podzielam to stanowisko w imię zawołania „skuteczność głupcze”!
PIS nie dał w sejmie i senacie nikomu żadnych szans i uznał ,że jest jedynym sprawiedliwym.
Moralnym usprawiedliwieniem, które jednak podzielili sędziowie Trybunałów Konstytucyjnego i Sprawiedliwości w Strasburgu była nierówność świadczeń emerytalnych między „katami i ofiarami”.
To ważne podkreślenie obok kilku innych, które eksploatuje obecny Rząd.
Ale jak to wygląda w praktyce?
Otóż ustawy rekompensujące ofiarom ucisk ich prześladowców zalegają w Parlamencie. Najgorsze ,że brakuje tradycyjnie stanowiska rządu a do jednego z projektów - uznanie pełnych skutków prześladowań/,ocena jest negatywna. Niektórzy z moich adwersarzy liczą na żniwa z ustawy dezubekizacyjnej. Tyle, że to dopiero nastąpi w 2018 roku, z niepewnym skutkiem, ale na pewno ofiar będzie nas mniej.
Tak więc po raz wtóry czy nawet kolejny ofiary stają się ofiarami politycznych rozgrywek ,w których najbardziej liczy się wyborczy interes partii.