Wystąpienie na konferencji „Stop dla handlu w niedzielę”
Domyślam się, że pretekstem do zaproszenia w dzisiejszą debatę nad wolnymi niedzielami jest udział, mój udział, w zmaganiach Solidarności na rzecz wprowadzenia wolnych sobót dla pracowników w ówczesnej gospodarce socjalistycznej. Powtarzam: chodziło wówczas nie tylko o 40-godzinny tydzień pracy, ale o wolne soboty jako platformy dla samorealizacji człowieka w życiu rodzinnym, uczestnictwie w kulturze, samokształceniu.
Szanse walki były wyrównane. Dla mnie czynnikiem rozstrzygającym stało się to ostatnie, odwołujące się do godności życia rodzinnego. Władza była temu zdecydowanie przeciwna, posługując się argumentacją efektywności gospodarczej, która określał centralny planista. Tak, socjalizm źródła swej ekspansji dopatrywał w zaborze czasu swych podwładnych. Dzisiaj w warunkach rynkowej gospodarki, wolnej czas pracy pozostaje również przedmiotem kolonializacji. Szczególnie dotyczy to niedziel jako ostatniej rezerwy czasowej pozostającej w dyspozycji człowieka. O ile socjalistyczny planista powoływał się na potrzeby abstrakcyjnego planu i zwycięstwa socjalizmu na świecie, to współcześni właściciele i menadżerowie czerpią mandat do swej ekspansji powołując się na zasady konkurencji a cała filozofię pracy z człowiekiem w centrum redukują do kosztów, raczej ich zmniejszenia, czyli prostego wydłużenia czasu pracy.
Miejscem konfrontacji jest praca w niedzielę handlu, gdzie ma miejsce podział obywatela na pracownika i konsumenta. Praw konsumenta do nieograniczonych możliwości zakupu przeciwstawia się roszczeniom pracowników, związkowców do godnego świętowania w niedzielę. Uzasadnieniem bywa potrzeba zachowania miejsca pracy, efektywność gospodarcza, warunki konkurencji. Zwłaszcza z racji jak wyżej dodatkowe miejsca pracy oceniane w Polsce na 40 tys. są argumentem przytłaczającym. Jest to fałszywa teza zakładająca, jakoby z racji zakupów w niedzielę tworzyła się nowa wartość dodana, inwestycja uruchamiająca nowe miejsca pracy. Prawda zaś jest taka, że ilość środków pieniężnych w zasobach klientów pozostaje w danym czasie niezmienna i jakiekolwiek wydłużanie czasu pracy handlu jego nie powiększy. Choć prawdą jest, że uczyni dla niektórych handel bardziej przyjazny. Zagrożeń przybywa. Stanowi je m.in. telepraca, w tym oparta na sprzedaży internetowej. Ten wspaniały wynalazek ludzkości bywa również przedmiotem kolonializacji głównych graczy na rynku. Z tym, że mamy tutaj do czynienia nie tylko z podbojem miejsca zamieszkania, ale i niekontrolowanej przez jakiekolwiek czynniki, w tym państwowe, warunków pracy. Zatem mamy do czynienia z naruszeniem zarówno prawa do świątecznego wypoczynku jak i prywatności miejsca zamieszkania.
Wprawdzie odbywa się to wszystko w otoczce przestrzegania praw człowieka niemniej jednak przymus ekonomiczny, niekontrolowane środowisko pracy podobnie, jak to miało miejsce w okresie państwa komunistycznego przeciwstawiają gospodarkę rynkową pracownikowi. Wprawdzie nie dochodzi do masowych wystąpień protestów, ale odbija się to w powstawaniu sytuacji stresowych, spadku zdrowotności czy nadużywaniu obowiązującego prawa. W tym miejscu przypomnijmy brzmienie art. 66 Konstytucji, który w powiązaniu z Kodeksem Pracy w gruncie rzeczy zakazuje pracy w niedzielę i święta z oczywistymi wyjątkami, które w liczbie 10 obowiązują w Polsce.
Zmarły przed laty filozof i etyk solidarności ks.prof. Józef Tischner nawoływał już w 1980 r., aby równocześnie z protestem uruchomić prace nad pracą, gdyż nie każda praca jest sensowna, zwłaszcza ta, która jak rozmowa oparta na kłamstwie nie służy rozmowie, tak praca oparta na fałszywych przesłankach (taką jest uznawanie niedzieli jak zwykłego dnia ) nie służy dialogowi społecznemu. W większości nowopowstałych po rozpadzie komunizmu gospodarek rynkowych przyjęto zasady społecznej gospodarki rynkowej, a w niej zasady dialogu społecznego. W Polsce minimalne, gdyż głównie dotyczą płacy minimalnej, opinii do budżetu. Na uboczu pozostają sprawy jakości pracy, czasami tożsame z jakością życia. Czas powiększyć pole dialogu w tym o jakość pracy setek tysięcy pracowników, na ogół kobiet, naszych żon, córek, dzieci. Może włączą się do tego dialogu organizacje strzegące równych praw kobiet i mężczyzn, które dziś koncentrującą się na seksualności?! W polu pozostawiają m.in. takie fakty, że zatrudnione w wielkich sieciach kasjerki przerzucają przy kasowaniu ponad 8 ton towarów. Na zapleczu znacznie więcej.
Jan Rulewski
Senator RP
Warszawa,15.09.2009