List do redaktora naczelnego "Przeglądu"
Pan
JERZY DOMAŃSKI
Redaktor Naczelny „Przeglądu”
00-420 Warszawa
Szara 10A
Dotyczy artykułu „Ząb czasu” z 23 marca 2008 r.
„A więc jest pan zwykłym śmieciem" – pisze do mnie anonimowy czytelnik „Przeglądu” po przeczytaniu relacji jednego z uczestników Wydarzeń Bydgoskich, ówczesnego wicewojewody Romana Bąka. Żal mi owego czytelnika i innych z mojego otoczenia m.in. T. Jastruna, ministra Sikorskiego, którzy w podobny sposób reagują na „świeżo odkrywane” karty historii. Mają żal, że z powodu „bydgoskiej awantury” zamierzałem utopić Polskę we krwi.
To i Rocznica Porozumienia Bydgoskiego, zwieńczająca okres zmagań chłopów w Polsce do ich podmiotowości, własności chłopskiej i innych swobód, skłania do odpowiedzi na tezy i pytania zawarte w artykule byłego wojewody.
Jestem wdzięczny redakcji „Przeglądu” za opublikowanie ostrego tekstu, ubezpieczanego jednak rzeczowym, redakcyjnym wstępem. Podziwiam „odwagę” naszego (mojego przeciwnika z sali WRN), broniącego swych racji, racji PRL, która przecież zbankrutowała a sam autor wydaje się dobrze zadomowiony się w III Rzeczpospolitej. Tak, o to chodziło nam organizatorom 27. Rocznicy Wydarzeń Bydgoskich, by o stworzyć niekłamaną fotografię tamtych dni – największego wystąpienia społeczeństwa w okresie powojennym, nowoczesnej rezurekcji na rzecz ustrojowych przemian. Gdyby to ode mnie zależało, to za szczerość wypowiedzi Pan Bąk otrzymałby nagrodę w zorganizowanym przez Zespół Ogólnopolskim Konkursie pamięci. Zwłaszcza za cenną informację o tym, że przerwanie sesji, a więc jądra konfliktu, było z góry przesądzone. Konsekwentnie jednak autor uchyla się od ujawnienia, co już nie jest tajemnicą, że plany interwencji sił milicyjnych pod kryptonimem „Sesja” opracowano wcześniej i to w Warszawie pod przewodnictwem gen. Stachury. Może jednak nie wiedzieć, kto generałowi wydał dyspozycje. Przedstawiając się jako człowiek dialogu - zwłaszcza ze strajkującymi chłopami w budynku ZSL – przemilcza, że ta sama ekipa milicyjna w ramach planu „Noteć” miała spacyfikować chłopów. Na przeszkodzie stanął brak zgłoszenia ze strony sekretarza ZSL p.Wesołowskiego. Zgadzam się z zaostrzonymi twierdzeniami, że rzeczywiście mieliśmy ambicję i straszliwą ochotę na zorganizowanie rolników i nie bardzo J. Rulewski, jako komisarz Związku ds. wyżywienia narodu (strażnik 20 postulatu Porozumień Sierpniowych), chciał się cofnąć – dodajmy, że było to w momencie „pękania” systemu kartkowego (2,7 kg mięsa z kością, miesięcznie na obywatela).
Nie chcę być cenzorem, ani śledczym. Nie mogę jednak pominąć milczeniem aktualności zawartych w artykule, zwłaszcza pytań z gotową odpowiedzią.
Dlaczego przez tyle lat nie doprowadziliśmy do procesu?
Gdyż, odpowiada sobie Pan Bąk, „chodzi nam o sztuczne podtrzymanie legendy”. „Ząb, czy proteza, kłamstwo czy mistyfikacja” – w stylu Hamleta prowokuje dalej jeden z bohaterów Wydarzeń.
Zdecydowanie, półproteza. Nie można było tego przecież ukryć przed licznymi komisjami lekarskimi, w tym specjalną gen.Jaruzelskiego. Lecz nie w anatomii Rulewskiego leżał problem, a w pobiciu, jakby nie było, zaproszonych na sesję gości. Zaproszonych przez radnych a nie przez Pana, który miał ten sam status co my, przedstawicieli ważnych organizacji: R. Bartoszcze przedstawiciela nielegalnej organizacji i wysłannika prymasa Wyszyńskiego uznawanego przez władzę Kościoła. Wszystkich wyrzuciliście na bruk, żegnając kopniakami w momencie, gdy dogadywaliśmy się, przyznaję długo ważąc słowa z budzącymi się z bezradności i manipulacji radnymi. To był policzek zadany rodzącym się nadziejom wolności i demokracji.
A gdzie sprawiedliwy proces? – woła Pan Bąk.
Wówczas już zapoczątkowano śledztwem prokuratury. Główni decydenci schowali się za immunitetem władzy. Pana i wspólników oddelegowano na placówki dyplomatyczne, później do gabinetów NIK-u i banków, zaś prokuratorów internowano. Awanturników – chłopców i dziewczyny z sali WRN zamknięto na lata.
A proces dzisiaj? – pyta dalej były wicewojewoda.
Mam skrupuły, czy po tylu latach, w warunkach zwycięstwa naszych racji, jest sens dochodzenia krzywd, batożenia komuny. Ale prawda mnie pociąga, a nawet zobowiązuje. Rozważę jednak propozycję.
I wówczas może się okazać, że pomnik – jak Pan sobie drwi „najśmieszniejszy w Europie” nabierze poważnego sensu. To nie pomnik ale zaledwie memorialny kamień, jednak z inskrypcją autorstwa tyle Honorowego Obywatela Bydgoszczy, co wspaniałego człowieka, dodajmy członka PZPR, Andrzeja Szwalbego:
„W tym gmachu, w dniu 19 marca 1981,
wyrażona została wola ogółu,
by Państwo stało prawem
a społeczeństwo sprawiedliwością,
lud zaś ujął w swe ręce
całość dziedzictwa narodowego.”
Prostuję też Pana wypowiedź o obciążaniu podatników obeliskiem. Realizacja nie mojej inicjatywy, oparta była na szlachetnych wysiłkach różnych ludzi. Należą się im przeprosiny.
Z poważaniem,
Jan Rulewski
Senator RP
Bydgoszcz, 15 kwietnia 2008r.