Wywiad Senatora Jana Rulewskiego dla Rzeczpospolitej, 6.02.2015 r.
Czy 10 maja to dobry termin pierwszej tury wyborów prezydenckich?
Jan Rulewski, senator Platformy Obywatelskiej: Te wybory powinny się odbyć 17 maja lub w innym terminie, a nie w miesięcznicę katastrofy smoleńskiej. Szkoda, że marszałek Sejmu Radosław Sikorski nie pamiętał o części wyborców, którzy tego dnia będą myślami i sercem gdzie indziej.
Jak pan postrzega kandydatów na prezydenta?
Kontrkandydaci Bronisława Komorowskiego nie zaliczają się do najwyższej klasy politycznej, a przecież Polska reprezentuje wyższą klasę europejską. Partie nie zgłosiły do wyborów swoich najsilniejszych przedstawicieli, co dziwi, bo prezydent w Polsce jest istotną siłą, a nie strażnikiem żyrandola. Bronisław Komorowski jest politykiem wagi ciężkiej, a konkurencję ma wagi koguciej.
Ci, którzy mogli zagrozić drugiej kadencji obecnej głowy państwa, jak Jarosław Kaczyński, Leszek Miller czy Janusz Piechociński, uchylili się nie od konfrontacji z Komorowskim, ale od konfrontacji z opinią publiczną i swoimi wyborcami. Liderzy partyjni stracili szansę na zwiększenie poparcia dla swoich ugrupowań w późniejszych wyborach parlamentarnych.
Głównym kontrkandydatem Komorowskiego jest Andrzej Duda.
Nie jest złym kandydatem, ale nie dorósł do poziomu śp. Lecha Kaczyńskiego, którego chce być kontynuatorem.
Lech Kaczyński miał wizję swojej prezydentury, polityki i prawa, którą zawarł wcześniej w wielu swoich publikacjach i wystąpieniach, a później realizował w trakcie sprawowania urzędu. Andrzej Duda ma tytuł doktora prawa, ale jego publikacje są nieznane.
Ludzi pretendujących do najwyższych urzędów powinno się poznawać nie po tym, co mówią w telewizji, bo tam mówią zawsze to, co inni chcą usłyszeć, ale po ich wcześniejszym dorobku, po ich publikacjach, które są wiarygodnym dowodem posiadania określonych przekonań i rozwoju mentalnego i politycznego. Andrzej Duda jest nierozpoznawalnym i niewyrazistym kandydatem na prezydenta.
PiS powinno było wystawić kogoś innego?
Najlepszym kandydatem PiS byłby oczywiście Jarosław Kaczyński. Ale jego partia ma długą ławkę kadrową i nie powinna mieć problemów ze znalezieniem kandydata posiadającego osobowość i własną tożsamość polityczną.
Przepraszam za wtrącanie się, ale lepszym od pana Dudy kandydatem na prezydenta byłby też Krzysztof Szczerski. Ułożony, konsekwentny, młody, energiczny, wykształcony, ma swój dorobek naukowy i publicystyczny. Szczerski byłby dobrą inwestycją w przyszłość. Ale również byłby zagrożeniem dla Kaczyńskiego w przyszłości. Andrzejowi Dudzie nie wróżę dobrego wyniku.
Czekam na konfrontację kandydatów na prezydenta i ujawnienie ich programów.
Oczekuje pan debaty Dudy z Komorowskim już przed I turą?
Tak. Debata jest potrzebna już teraz, żeby wyborcy mogli sprawdzić, który z dwóch głównych kandydatów na najwyższy urząd w państwie radzi sobie lepiej w konfrontacji na programy.
Bronisław Komorowski nie powinien się obawiać debaty przed I turą.
Ja będę głosował na obecnego prezydenta, tym bardziej że łączy nas doświadczenie z wolnościowego szlaku.
Jak pan ocenia transfery do PO polityków związanych wcześniej z PiS?
Jan Tomaszewski to polityczny Janosik, którego filozofii nie pochwalam.
Zaskakują i budzą podejrzenie jego nagłe pochwały pod adresem Ewy Kopacz, chociaż zgadzam się, że pani premier należy się pomoc, tym bardziej przed wyborami. Ewa Kopacz wymaga pomocy bardziej niż Donald Tusk, który był zaprawiony w licznych bojach i pewniej stąpał po politycznej ziemi.
A wracając do transferów politycznych do Platformy...
...sąniemoralne. Uważam, że transfery polityczne powinny być zakazane w roku wyborczym. Lubię Jana Tomaszewskiego i nie wykluczam, że jego transfer wzmocni PO, ponieważ legendarny bramkarz mimo wielu kontrowersji jest bardzo popularny, ale moralnie to wątpliwy eksperyment. Podobnie Michał Kamiński, któremu nie można odmówić politycznej sprawności.
Dlaczego?
Człowiek, który wcześniej był prawą ręką Jarosława Kaczyńskiego i Lecha Kaczyńskiego, zażarcie atakował Donalda Tuska i Platformę, dzisiaj ma być częścią naszego środowiska? Nie podoba mi się taka decyzja. Nie zgadzam się z nią. Kamiński bardziej zaszkodzi Platformie, niż pomoże.
Wyborcy PO już raz odrzucili byłego członka PiS, kiedy startował w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Gdyby pytano mnie o zdanie, to odradzałbym premier Kopacz przyjęcie go na pokład Platformy.
Żeby zasłużyć sobie na poparcie wyborców, trzeba grać czystymi figurami, które nie powinny budzić wątpliwości w naszym elektoracie.
A wyobraża pan sobie Romana Giertycha i Kazimierza Marcinkiewicza na listach PO?
Nie wyobrażam sobie. Oni nie powinni się znaleźć na listach Platformy Obywatelskiej. Nie będą wzmocnieniem dla partii.
Dzisiaj są to politycy znani tylko ze szklanego ekranu, a nie z planów politycznych.
Nie chcę więcej o nich rozmawiać. Dostrzegam za to wiele pozytywnych zmian w otoczeniu Ewy Kopacz.
Jakich?
Otoczenie pani premier bardzo się sprofesjonalizowało i stało się mocno merytoryczne, czego najlepszym przykładem jest nominacja dla Jacka Rostowskiego na szefa doradców. Nie sądzę, żeby Michał Kamiński budował nową filozofię państwa. Myślę, że to Jacek Rostowski będzie miał silny wpływ na premier Kopacz, która będzie twarzą kampanii parlamentarnej.
Konserwatywne otoczenie szefowej rządu wpłynie na zmianę linii politycznej PO?
Nie sądzę. Platforma pozostanie obliczalną partią centrum, do którego wszyscy aspirują. PO to wciąż najlepszy wybór polityczny, na jaki mogą sobie pozwolić Polacy.
Czy głosowałby pan za ratyfikacją konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej?
Jako człowiek „Solidarności”jestem przeciwko wszelkiej przemocy. W pierwszym odruchu głosowałbym za, ale zawarty w konwencji przesyt doktrynalny skłania mnie do opowiedzenia się przeciwko niej. Gdybym miał głosować, byłbym więc przeciwny ratyfikacji lub w najlepszym wypadku nie chciałbym uczestniczyć w głosowaniu.
W dokumencie jest zbyt wiele nieścisłości i możliwości swobody interpretacyjnej.
Konwencja nie jest dokładnie zweryfikowana i wciąż budzi wiele wątpliwości. Ratyfikacja nie powinna mieć miejsca tylko dlatego, że jest potrzeba chwili, potrzeba interesu politycznego i wyborczego.
Nie możemy ulegać odruchom konformistycznym.
PO przed wyborami miałaby się zająć również ustawą o in vitro i związkami partnerskimi.
Głosowałbym za ustawą o in vitro, ale w kształcie, jaki zaproponował wcześniej Jarosław Gowin. Skandal, który wybuchł w jednej z klinik, potwierdza, że temat in vitro musi być zweryfikowany na wszelkie możliwe sposoby i musi być wynikiem kompromisu ze wszystkimi stronami społecznymi, w tym z Kościołem.
Kolejny temat to związki partnerskie.
Będę się im przeciwstawiał. Tematy światopoglądowe nie są dostatecznie wyjaśnione i omówione w Platformie.
Pochodzę z ruchu solidarnościowego, który był przeciwny doktrynalnemu narzucaniu rozwiązań. Nie wyobrażam sobie, że posłowie, którzy będą głosować w sprawach światopoglądowych zgodnie z sumieniem, a nie partyjnym życzeniem, nie trafią później na listy wyborcze PO.
W Platformie zawsze wolność sumienia była przestrzegana i wierzę, że za rządów Ewy Kopacz nic się w tej kwestii nie zmieniło.
Najlepiej, gdyby PO zrezygnowała z tematów światopoglądowych przed wyborami. Powinniśmy zająć się gospodarką i pomocą najuboższym.
Kto może wygrać najbliższe wybory parlamentarne?
PiS, ale nie będzie miało z kim rządzić. Więc wszystko wskazuje na to, że wyborcy dadzą Platformie przepustkę na kolejną kadencję rządzenia.
? Pełna wersja rozmowy www.rp.pl/kraj